Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.2.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— I cóż tera z zrobimy ze złotym wieńcem? — pytała się wice-prezydująca.
Ale inscenizator umiał się znaleźć w kropce, odpowiadając w imieniu artysty:
— Pan Paolo Barkó wyraził życzenie, ażeby wieniec ten przetopić i za cenę jego wartości zakupić dla małych wychowańców ochrony ciepłą odzież na zimę.
Rozpoczął się koncert.
Paolo Barkó grał tego wieczora tak pięknie, z takiem natchnieniem, jak go jeszcze nigdy nikt nie słyszał.
Że się podczas koncertu teatr nie zawalił od grzmotów oklasków, tudzież burzy przywoływali i wiwatów na cześć artysty, to już chyba jedynie dlatego tylko, że widocznie budowniczy był przezorny i zbudował go masywnie.