Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.2.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

od stolika do stolika po honoraryum wędrujesz! Ale jeżeli z temi orderowemi znakami wystąpić masz ochotę w teatrze, przed wyborową publicznością, na koncercie, gdzie każde miejsce jest płatne, to poddawaj się rozporządzeniom władzy. Programu tego nie wykonasz dzisiaj!
To rzekłszy, dramatycznym ruchem rozdarł program na cztery części i rzucił go artyście pod nogi…
— Pomówię z gospodarzami koncertu, od których zmiana będzie zależała — rzekł Paolo, wzruszając ramionami.
— Nie kryj się tylko swoim zwyczajem za szańce kobiecych sukien! — dorzucił za nim obrażające słowa baron Szymon, głosem pełnym pychy i wyniosłości.
— Z mężczyznami, z gospodarzami pomówię — odwracając się, odparł spokojnie Paolo.
To rzekłszy, zmieszał się z towarzystwem i zniknął w tłumie.
Baron Szymon tymczasem coraz się bardziej zaogniał się własnem rozdrażnieniem.
— Taki cygan zawsze się zdradzi ze swoją naturą: szydło z worka zawsze wyleźć musi. Dlatego, że wykarmiono nas w dzieciństwie jednem mlekiem, taki oto szubienicznik śmie ząb za ząb ze mną się ucierać. Poczekaj chłystku. Zgotuję ja ci owacyę. Spadnie ci na głowę wianuszek, który moje ręce dla ciebie uwiją!
Z pewnego kącika z wielką uwagą przyglądała mu się Manga.
— Ojej, jakiś ty brzydki, kiedy się tak gniewasz. Żeby cię aby w takiej chwili nie widziała żona! Mógłbyś nie zgrzytać zębami w ten sposób.