Przejdź do zawartości

Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.2.djvu/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ryują w ślad za ruchami jego smyczka! Dziś jeszcze, gdy cały kraj wre i kipi! A wrzenie to nie pochodzi z dołu, z warstw niższych, lecz z góry! Sami magnaci i magnatki są reżyserami tej chwalebnej hecy. Zaśniedziała w dawnych przesądach, konserwatywna partya arystokratów buntuje podatny do wszelkich wybryków motłoch. W Peszcie, wziąwszy się za ręce z aktorami i pisarzami, sami dostojnicy występują w rolach wcale dla siebie nieodpowiednich i odgrywają komedyę, której lepiej, żeby nie było. Najzabawniejsze te cele miłosierne, jakiemi się zasłaniają: „na rzecz w nędzy pogrążonych braci naszych, Chorwatów!…” Zupełnie, jak gdyby rząd sam nie myślał dostatecznie o swoich Chorwatach. Na scenie, na estradzie, wszędzie, gdzie się zmieści, protest swój wcielają w muzykę lub w słowa, osłonięte przezroczystą przenośnią, a ograniczona publiczność aż pieje z radości na widok karabeli i dźwięk szumnie brzmiących, starodawnych swoich haseł. A ponieważ drukowanem słowem wzbronione jest wyrażać skargi i lamenty, więc skrzypcom powierzają wydawanie jęków, w muzyce wypłakują swoje niezadowolenie i gniew bezsilny, tłum i tak je rozumie. Już nawet i zagranicą poznano się na tem: cudzoziemki deklamują po węgiersku: Ha férfi vagy, légy férfi![1], a od pojazdów znaczniejszych komedyantów i grajków tłum wyprzęga konie, aby sam miał chwałę ciągnienia ich drogocennych osób! I czy pani sądzisz, że ja się na to zgodzę, że ja to ścierpię, jak daleko moja ręka sięga?
Tyrada ta, wypowiedziana z nieporównanym patosem, czyniła wrażenie nad wszelki wyraz komi-

  1. Bądź mężnym, jeżeli jesteś mężem!