Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/99

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bie na swojem naczelnictwie do późnej starości, ty zaś, przy okazyi awansu, zdystansowałbyś go zaszczytnie, sam obejmując naczelnictwo okręgu! Praktyczniej uczynisz, mnie dając te papiery, zamiast je nadarmo w ogień wrzucać. Ja cię uczynię naczelnikiem okręgu, i — te słowa dodała cichym szeptem — pałacu tego prawym właścicielem!…
Szymon w ekstazie padł na kolana przed genialną swoją protektorką, obejmując jej kolana.
— Jesteś mojem bóstwem!
— Do czasu jednak bądź rozważny i trzeźwy — mówiła kobieta. — Panem położenia dotychczas jeszcze nie jesteś. Wstań, usiądź i napisz list dziękczynny do Jego Ekscelencyi. Osobiście dzisiaj nikogo nie przyjmuje. Lecz listu od ciebie spodziewa się i czeka.
Szymon skwapliwie rzucił się do biurka, aby pójść za radą Aranki.
Założył do obsadki świeże pióro, wypróbował je starannie na boku, ażeby wysztychować pismo do Jego Ekscelencyi według wszelkich prawideł kaligrafii.
Wydawało mu się to rzeczą zupełnie naturalną, żeby list wysłać przez te same ręce, które mu nominacyę przyniosły.
Aranka tymczasem rozrywała się przeglądaniem pokoju. Dla młodych kobiet jest to prawdziwą zabawą znajdować się w gabinecie mężczyzny.
Z kolei zbliżyła się także i do pulpitu, na którym leżała roztwarta księga protokółowa. Zajrzała więc i do niej.
Pod ostatnim numerem zaznaczone tam było wydanie pasportu za granicę Paolowi Barkó.
Oblicze Aranki uległo nagle gwałtownej zmianie. Przerażenie, gniew i zawziętość w jednem oka mgnieniu skurczyły jej rysy nie do poznania, a całą