Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/98

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

bandy cyganów tułać się musi po prowincyonalnych dziurach. Wyjeżdżać zaś na gościnne występy — pewno ty sam nie pozwoliłbyś mi na to. Zatem musimy jeszcze trochę poczekać. Ale nie obawiaj się: niedługo. Słyszałam od naszego łaskawego orędownika, że naczelnika okręgu mają niezadługo powołać do Wiednia na posadę naczelnika oddziału przy ministeryum.
To była dopiero wiadomość radosna dla Szymona!
— Czyż być może? Jakiż świetny awans mnie czeka! Wówczas bowiem naczelnikiem okręgu zostanie mianowany Lebegut, ja zaś obejmę jego miejsce — naczelnika komitatu!
Aranka ciaśniej owinęła welon koło twarzy, tak, że wychylały się z pod niego swobodnie tylko oczy i usta. Wszystko na niej było śnieżnie białe, tylko zwierciadła duszy odrzynały się na tem tle, jak dwie czarne plamy.
— Kto wie? Przy tej sposobności mógłbyś może większy jeszcze skok naprzód uczynić?… — szepnęła. — Wspomniałeś coś o tem, że naczelnik komitatu wręczył ci jakiś list hrabiego, który, gdyby się dostał w odpowiednie ręce, mógłby się stać narzędziem potężnego odwetu za owo sławne polowanie w lasach hrabiego. Pokaż-no mi ten list: niech go zobaczę.
Szymon uczynił zadość żądaniu Aranki.
Kobieta w bieli z natężeniem uwagi odczytawszy rozwinięty arkusz, i obejrzawszy go ze wszystkich stron dokładnie, pokręciła głową.
— Hm, naczelnik komitatu własnoręcznie nakreślił tu na rogu: „Supprimatur.” Gdyby ten papier wpadł w ręce wyższej od niego władzy, hrabia, wysadzony z siodła, wyleciałby w obłoki, naczelnik komitatu dostałby porządnego nosa i pozostałby so-