Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/82

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

sunków pchać będzie coraz wyżej i wyżej. I ciebie zapewne pociągać będzie ze stopnia na stopień, ale jakim kosztem i dla jakich celów!…
Baron Szymon odzyskał naraz równowagę moralną.
— Mój kochany — a jeżeli to wszystko jest także moim własnym programem? Chciałeś stawić mi przed oczy jakieś grozą budzące straszydła, czarny horoskop nieszczęść i niedoli, a tymczasem trafiłeś w sam rdzeń moich własnych zamiarów. Bo zastanów się tylko trzeźwo nad mojem położeniem. Z ojca jestem zupełnie ubogi: utrzymuje mnie matka dożywociem na dobrach po pierwszym swoim mężu, a twoim ojcu. Dla mnie jest to skąpo i licho, i zresztą trwać będzie tylko, dopóki matka żyje. Muszę własnym przemysłem sam przyszłość sobie stworzyć. Żołnierzem być nie mogę. Absolutnie mi brak w charakterze osobistej odwagi. No, cóż ja na to poradzę… Jestem nerwowy, czy… licho wie, co mi jest; dosyć, że nie znoszę pukaniny bronią palną, ani szczęku i błysku szabel. Wstąpiłem zatem do rządowej służby cywilnej. Nie potrzebuję ci chyba przypominać, jak dalece nienawidzeni, wprost pogardzani jesteśmy przez ogół. Według zdania opinii publicznej, żaden Węgier, szanujący swoją godność narodową, nie powinien podejmować się obowiązków urzędnika. To też niewielu ich rzuca się na tę drogę, i wskutek tego — karyerę mamy przed sobą otwartą, i tem powabniejszą, iż łatwą do osiągnięcia, wskutek braku rywali. Tak jest: lecz dla mnie i tego jeszcze za mało. Ja chcę prędko się wybić, i wspiąć się wysoko! Wszystko mi jedno — nie pytam, czyja dłoń ma mi dopomódz do wywyższenia się mojego. Jeżeli to będzie dłoń kobiety — tem lepiej! Gdzie spojrzę, w którąkolwiek stronę oczy obrócę, wszędzie jedno i to samo zjawisko widzę, że ludzie, rodziny całe,