Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/79

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

byłem narówni z całą niemal młodzieżą naszą świętym jakimś zapałem, czy wściekłością, grasującą wśród nas zaraźliwie, jak epidemia. Wstąpiłem do pułku huzarów. Zawrócił mi głowę ten śliczny mundur malowniczy, podobało mi się życie obozowe, wrażenia pełne przygód i niebezpieczeństw, awanturnicze utarczki, słowem, całe to rozkołysane, śpiewem i muzyką przepojone dinom–dànom wojenne. Brałem nawet udział w kilku ważniejszych potyczkach. Wierzaj mi, że nie ma rozkoszniejszego sportu! Przypomina to potrochu polowanie na niedźwiedzia, to znów wyścigi z przeszkodami, z których w rezultacie wynika pojedynek en masse.
— Dziękuję. Żadna z tych rozrywek nie posiada mojej sympatyi.
— Kiedy nareszcie nastąpił koniec tarmoszeniu się za czuby, niedobitki naszego pułku włączono do szeregów cesarskich i wysłano bić się do Lombardyi. Zadowolony byłem z tego, gdyż miałem sposobność poznać zadarmo, na koszt rządu, piękne niebo włoskie.
— No, a cóż twoja narzeczona?
— Właśnie do niej wracam. Przez cały czas mojej nieobecności bezustannie korespondowaliśmy z sobą. Listy nasze iskrzyły się miłością i tonęły w łzach tęsknoty. Otrzymawszy nakoniec Abschied, popędziłem na ognistych skrzydłach uczucia prosto do naszego miasta. Tu dopiero, ku nieopisanemu osłupieniu mojemu, dowiedziałem się odrazu na wstępie, że mój ubóstwiany ideał, już od dawien dawna, zaraz po ukończeniu wojny i po wprowadzeniu do nas nowego porządku rzeczy, zawiązał najściślejszy związek przyjacielski z człowiekiem, którym najgorzej pogardzam i którego najsilniej nienawidzę ze wszystkich pogardy i nienawiści godnych ludzi na świecie, a który potęgą i znaczeniem swojem tak da-