Strona:Maurycy Jókai - Czarna krew Tom.1.djvu/77

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

wszelkie powody być przeświadczonym, że i ona nawzajem kocha mnie namiętnie.
— Nie żądałeś dowodów? Nie brałeś jej na próby?
— Jeszczeby też! O dowody nie było trudno, z wszelkich zaś prób wyszła zwycięzko. Stosunek nasz trwał dwa lata. Szczerze mogę powiedzieć, iż życie w tej epoce było dla mnie rajem. To też używałem jego słodyczy tak obficie i z takim pośpiechem, że przez te krótkie chwile wyczerpałem widocznie cały zasób rozkoszy, jaki mi był przeznaczony w życiu, i przez to na później już mi nic nie zostało. Ty byłeś podówczas za granicą na uniwersytecie, więc o niczem nie wiesz. Rzecz prosta, zaprzysięgliśmy sobie wierność na wieki wieków i przyrzekłem mojej ubóstwianej, że skoro tylko dosięgnę pełnoletności, natychmiast ją poślubię. Ale już i tymczasem, nie czekając tak odległego terminu, otaczałem ją wszelkiemi wygodami, a nawet przepychem, co tyle pieniędzy pochłaniało, że pozaciągałem ogromne długi, aż mama zwróciła na to uwagę i publiczne ostrzeżenie ogłosiła, że nie będzie ich spłacać, bo niepełnoletniemu, bez pozwolenia opieki, nikt nie ma prawa pożyczać.
— Więc matka była przeciwną temu związkowi?
— I jak! Zagroziła, że dom opuści, jeżeli ja tę kobietę wbrew jej woli, jako żonę, pod nasz dach wprowadzę. Chciała mnie nawet przekląć, jeżeli się nie mylę.
— Co?! Więc i tobie robiła takie awantury?
— No, widzisz. Tylko, że prawdą a Bogiem, ja zasługiwałem na nie: byłem hultaj, impertynent, rozrzutnik, wcale nie taki spokojny, rozważny i pracowity chłopak, jakim ty jesteś. Ale to już trudno. Pokazuje się, że te mamy już z zasady rade były-