Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/96

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

łupę i syn z żoną nie żyli w biedzie, a i mnie starego przygarnęli. A tu razu jednego przychodzi syn na obiad i, nic nie mówiąc, na łóżko pada i zaczyna się wić w boleściach. W dwa dni później już go na świecie nie było... Wkrótce i żona przeniosła się za nim do wieczności, dzieciaki też pomarły... Prosiłem Boga, aby mnie zabrał prędzej z tego świata, bo smutek i żal zatruwały mi życie. Ale nie taka widać była wola Boska! Zostałem sam z tą małą wnuczką. W chacie naszej zapanowała wielka nędza. Co tu począć? Ta oto dziecina zamała, ja ślepy i stary, ale trzeba coś robić, aby nie umrzeć przecie z głodu... No, i postanowiłem chałupę sprzedać, długi zapłacić, a za resztę pieniędzy tę oto katarynkę kupiłem. Stanowi ona cały mój majątek i zarobek: wygrywam wesołe pieśni, skoczne krakowiaki — ludziom to się podoba, słuchają i biedakom z głodu umrzeć nie dają. Mam nadzieję, że i tu gospodarz nas nie wyrzuci i pozwoli z małą, choć pod ławką, do jutra przespać.
Szynkarz przez cały czas opowiadania