Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

czytając mój pamiętnik, gotów się obrazić; pomyśli, że sobie zażartowałam z niego: obiecałam pisać o roślinach i rzeczach pożytecznych, a opisuję nie wiedzieć co...
Bądź-co-bądź zdaje mi się, że dopnę swego. Tak, prawie jestem tego pewna. Oto z jakiego powodu.
Na pensyi jest zwyczaj, że w niedzielę po południu wszystkie pensyonarki, i małe i duże, zbierają się w sali, aby się bawić wspólnie: grają, śpiewają, tańczą...
Otóż tej niedzieli zapoznałam się bliżej z pensyonarkami z wyższej klasy. One były dla mnie takie dobre, tańczyły ze mną, pieściły... A później jedna z nich wzięła mię na kolana, a inne obsiadły i musiałam im opowiadać o dziadkach, o Macieju, o różnych ptaszkach i zwierzątkach w naszym ogródku; i tak wciąż mówiłam, mówiłam, a one słuchały. Czasem się śmiały ze mnie. Ja się też z niemi uśmiałam.
Później poczęstowały mnie czekoladkami. Chciały, żebym wzięła całą garść. Ale przecież nie mogłam tego zrobić: jeszczeby mnie za łakomczucha wzięto, więc wzięłam parę...