Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/154

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ślicznego chłopczyka z jasnymi włoskami, przywitałam także i Maciusia kanarka.
— Wies — powiada Wojtuś po dziecinnemu — nas Majuś spaj djugo, djugo w ziemi, a potem wstaj i śpiewaj ciągle.
— Mój braciszek wciąż myśli, że to ten sam kanarek, który już nie żyje — mówi mi Natalcia do ucha.
Zapomniałam zupełnie o mazurku i kopercie dla Wojtusia.
Więc sięgam do palta i wydostaję.
Wojtuś aż skakał z radości, ale Natalcia nie chciała przyjąć mazurka.
— Ty mi zawsze coś dajesz, Naciu, a ja tobie nie mogę nic ofiarować... To mi jest przykro, oddaj mazurek komu innemu.
Zaczęłam ją prosić, całować, aż matka posłyszała.
— Przyjmij, Natalciu, jeżeli cię tak prosi koleżanka, a zaproś znajome dzieci z podwórka, to je poczęstujesz.
Zgodziła się Natalcia i pobiegła po dzieci, a ja tymczasem rozglądam się po pokoju.
Bardzo mi się tu podobało: podłoga biała, czysta, jak stół, w kącie duże łóżko zasła-