Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/106

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

sia zaś opiekowała się nim, jak dzieckiem; chodziła przytem do szkółki wiejskiej, a po południu też nie próżnowała: schody zamiatała, pokoje sprzątała; gospodyni dopomoże, i tego wyręczyli, i tamtego zastąpi; słowem wszędzie jej było pełno.
Nigdy nie było na plebanii tak czysto: odrobinki kurzu nikt-by nie dojrzał.
— Wszystko to dobrze, mała, ale jak tam z nauką idzie, co? Prędko się nauczysz czytać? — pytał zacny pleban, spotkawszy razu pewnego dziewczynkę.
— Nie wiem, proszę jegomościa — odpowie Basia, rumieniąc się — mnie się zdaje, że już umiem trochę czytać.
Rzeczywiście Basia już od miesiąca czyta co wieczór dziadkowi różne wiadomości z gazety. Służąca księdza zbiera stare pisma, oddaje Basi, a ona dziadkowi wieczór uprzyjemnia.
Nareszcie zima się skończyła i dobra, pogodna wiosna nastała.
Wszystkim było jakoś raźniej, niby z oczów lepiej patrzyło. Basia codzień z inną nowiną wpadała.