Strona:Marya Weryho-Nacia na pensyi.pdf/105

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— No, cóż „ale,“ powiedz mała? — pytał pleban i pogłaskał Basię po głowie. — No, powiedz!
— Dziaduś tak często bywa smutny, tak często łzy mu z oczu spadają, choć wesołe piosenki gra, bo wielkie zmartwienie przeżył. A któż go wtedy pocieszy, kto z nimi porozmawia, zajmie, rozweseli?... Ja tak mego dziadka kocham, że gdy on smutny, to aż mi się serce rozrywa. Płaczemy wtedy razem, rozmawiamy... wreszcie uspokoję mego opiekuna.
Wzruszyła księdza ta szczera mowa dziewczynki, pocałował ją w głowę i rzekł:
— No, to zostańcie razem, jakoś tam będzie. Nie chcesz być panią bez dziadka, to bądź z nim, usługuj mu, choć ci to nieraz ciężko będzie.
Basia raz jeszcze pocałowała księdza w rękę i rozpromieniona cała do dziadka tulić się zaczęła.
Odtąd zamieszkali na plebanii i inne już życie zaczęli pędzić.
Staruszek nie kłopotał się, nie myślał o jutro, miał mały, ale spokojny kącik. Ba-