Strona:Martwe dusze.djvu/341

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kajcie sobie sami środków, starajcie się sami sobie pomagać.“ Ale mój Kopiejkin, możecie sobie przedstawić, nic sobie z tego nie robi, słowa naczelnika wywierają na nim ten sam skutek, co groch na ścianę. Hałas zrobił się straszny, wszystkich zaczął mój Kopiejkin łajać, wszystkim tym, tak powiedziawszy, sekretarzom, zaczął grozić: „Ah wy, wołał, to! ah wy, tamto! wy nie znacie waszych obowiązków! wy zaprzedajecie prawo!“ Co każecie z takim djabłem robić? Naczelnik widzi: trzeba użyć, tak powiedziawszy, srogości. „Dobrze, powiada, jeżeli nie chcecie się zadowolnić tém, co wam dają, i czekać spokojnie tu w stolicy, w pewnym rodzaju, postanowienia, to ja was odprawię na miejsce waszego urodzenia. Zawołać feld-jegra, wysłać go zkąd jest rodem!“ A feld-jeger, rozumiecie, już tam stoi za drzwiami: taki sobie chłop wzrostem ze trzy arszyny, ręce jego, możecie sobie wyobrazić, sama natura się wysiliła, żeby takie ogromne stworzyć, — słowem, dentysta taki... Otóż jego, biedne stworzenie Boże, z feld-jegrem do kibitki. „No, pomyślał sobie Kopiejkin, przynajmniéj nie trzeba poczty płacić, Bóg zapłać i za to.“ Jedzie on, panie ty mój, na feld-jegrze, a jadąc na feld-jegrze, w pewnym rodzaju, tak powiedziawszy, myślał sobie: „Dobrze, ty chcesz, żebym sam sobie po-