Strona:Martwe dusze.djvu/340

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z okna, i tak powiedziawszy, szuka durnia, któryby za niego zapłacił sto rubli; słowem, na każdym kroku pokusy, tak powiedziawszy, aż ślina ciecze, a on — czekaj. Więc przedstawcie sobie jego położenie: z jednéj strony, tak powiedziawszy, siomga i arbuz, a z drugiéj strony podają mu gorżki półmisek pod nazwiskiem jutro. „No już, pomyślał sobie, jak oni tam sobie chcą, a ja pójdę, poruszę całą komisyą, wszystkich naczelników, powiem: jak sobie chcecie!“ I w saméj rzeczy, człowiek zuchwały, próżny, a w głowie, rozumiecie, pustki, przytém bezczelny, przychodzi do komisyi: „Co tam? powiadają, czego jeszcze, wszak wam już powiedziano!“ — „Tak i cóż z tego? odpowiada, ja nie mogę żyć taką odrobiną. Mnie potrzeba i pulardy, i butelkę wina francuskiego, i teatru, rozumiecie.“ — „Już wybaczcie, mówi naczelnik, wybaczcie. Co do tego, to trzeba mieć, w pewnym rodzaju, cierpliwość. Dano wam tymczasem środki dla utrzymania, póki nie wyjdzie rezolucya, i bez żadnego wątpienia będziecie wynagrodzeni jak się należy, bo nie było jeszcze przykładu u nas w Rosyi, żeby człowiek, który oddał, tak powiedziawszy, usługi ojczyźnie, był zostawiony bez wsparcia. Ale jeżeli wy zaraz chcecie zajadać pulardki i bywać w teatrze, rozumiecie, tak już wybaczcie. W takim razie szu-