Przejdź do zawartości

Strona:Martwe dusze.djvu/236

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

w jednéj tylko krótkiéj koszuli, wspomniawszy swoją skromność i średni swój wiek, dał parę susów po pokoju, uderzając się bardzo zgrabnie piętami. Następnie, zabrał się zaraz do dzieła: przed szkatułką potarł sobie ręce, z taką radością z jaką pociera je sobie wyjeżdżający na śledztwo nieprzedajny ziemski sąd, i wyjął z niéj papiery. Chciał wszystko skończyć jak najprędzéj nie odkładając nic na potém. Postanowił sam sporządzić akta sprzedaży, napisać i przepisać, żeby nie płacić nic urzędnikom. Forma była mu doskonale znaną: prędko napisał wielkiemi literami, jak się zwykle akta zaczynają: Tysiąc ośmset takiego to roku; następnie zaraz za tém już drobnemi; obywatel taki — to, i wszystko co się należało. W dwie godziny wszystko było gotowe. Gdy spojrzał następnie na te papiery, na chłopów, którzy w saméj rzeczy byli kiedyś chłopami, pracowali, orali, pili, furmanili, oszukiwali swoich panów, a może téż byli poczciwymi chłopami, to jakieś osobliwe, niepojęte uczucie jemu samemu, owładnęło nim. Każda ćwiartka miała swój właściwy charakter, i przez to ci chłopi zdawali się posiadać także swój właściwy charakter. Chłopi Koroboczki byli wszyscy z jakiemiś dodatkami i przezwaniami. Karteczka Pliuszkina odznaczała się zwięzłością, często było na-