Strona:Martwe dusze.djvu/164

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kny jéj owal twarzy zaokrąglał się jak świeżutkie jajeczko, i jak ono bielił tą przezroczystą białością, kiedy świeżutkie tylko co zniesione trzyma się do światła, aby je wypróbować, czy przepuszcza przez siebie promienie świecącego słońca; usteczka jéj także przezroczyste; przy tém przestrach w otwartych ślicznych ustach, łzy w oczach — wszystko w niéj było tak miłe, że nasz bohater patrzał na nią przez kilka minut, nie zważając na zamięszanie między końmi a furmanami.
— Czy cofasz, Niżegrodzka wrono? zawołał cudzy furman.
Selifan ściągnął lejce, drugi furman także, konie trochę się cofnęły, ale znowu wpadły na siebie i poprzestąpywały postronki. Przy tém zdarzeniu dereszowi tak się spodobała nowa znajomość, że w żaden sposób nie chciał wyjść z miejsca, na które się zaplątał niespodzianie i tak położył pysk na szyję swego nowego przyjaciela, że zdawało się, iż mu coś w ucho szepce, ale zapewne plótł jakieś straszne niedorzeczności, bo przybysz strzygł ciągle uszami.
Na takie zamięszanie zebrali się chłopi z wioski, która na szczęście w pobliżu się znajdowała. Ponieważ dla chłopa takie zdarzenie to rozkosz taka, jak dla Niemca gazeta, to téż w krótkim