Strona:Martwe dusze.djvu/076

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piałem za to podczas służby; ale już proszę wybaczyć: dla mnie prawo świętym obowiązkiem — staję się niemym w obliczu prawa.
Ostatnie słowa podobały się Maniłowowi, ale interesu samego nie mógł żadnym sposobem przeniknąć, zamiast odpowiedzi zatém zaczął tak mocno ciągnąć, że cybuch chrapał jak fagot. Zdawało się, że chciałby z cybucha wyciągnąć jego zdanie; ale cybuch chrapał — i nic więcéj.
— Może macie jakie wątpliwości? zapytał Cziczików?
— Wcale nie! Ja nie co do tego mówię, żeby mieć jakiekolwiek, to jest krytyczny pogląd. Ale proszę mi pozwolić zapytać się, czy to przedsięwzięcie albo raczéj, żeby jeszcze, że tak powiem, lepiéj wyrazić się, czy ta negocyacya nie będzie przeciwną, nieodpowiednią przepisom cywilnym, i czy nie zagraża przyszłym widokom Rosyi?
Tu Maniłow zrobił znaczące poruszenie głową i znacząco popatrzał w twarz Cziczikowa. Swojéj zaś twarzy nadał wyraz taki myślący, że nie zdarzyło się nigdy człowiekowi coś podobnego widzieć, chyba tylko u jakiego bardzo mądrego ministra i to jeszcze w chwilach najważniejszego interesu.
Ale Cziczików odpowiedział po prostu, że