Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

ceremonje i uroczystości; długo jeszcze nie powrócą do Przystani. Sandy-Hooc leży w odległości dobrych dziesięciu biijonów mil stąd.
— Ja także mogłem zostać nowonawróconym — rzekłem melancholijnie, przypominając sobie moje samotne przybycie tutaj bez żadnych komitetów i ceremonij.
— Słyszę w tonie waszych słów odcień żalu — zauważył Sandy.
— To, rzecz prosta, jest całkiem naturalne. Ale przybyliście zgodnie z waszemi światłami sygnałowemi, i teraz już za późno żałować.
— O, to głupstwo, Sandy. Ale jest tu u was, jak się okazuje, i Sandy-Hooc?
— Wszystko tu mamy — dokładna kopja ziemi. Wszystkie stany, całe terytorjum Związku, wszystkie królestwa ziemi, wszystkie jej wysepki są tutaj identycznie takie same, jak na kuli ziemskiej, mają zupełnie takie same granice i są w tym samym stosunku do siebie, ale każdy stan, kraj czy wyspa są biljony razy większe od swych ziemskich prototypów. Ale oto nowy sygnał.
— A ten co oznacza?
— To tylko odpowiedź drugiego fortu. Każdy z nich daje salwę z tysiąca stu jeden piorunów — to zwykła tutaj salwa honorowa.
— A skąd wiemy, Sandy, że salwę oddało tysiąc sto jeden dział? Bo przecież wiemy to na pewno.
— Umysł nasz bardzo się tu wysubtelnia między innemi i pod tym względem. Wszystkie liczby, wielkości i odległości są tutaj tak ogrom ne, że musimy się uczyć wyczuwać je; stare metody pojmowania ich — pomiary i wyliczenia — nie mogą