Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/151

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

dać nam o nich pojęcia; przeciwnie — zmylą nas tylko i przytłoczą ogromem cyfr.
Po krótkiej rozmowie na ten temat rzekłem:
— Sandy, zauważyłem, że tu bardzo rzadko spotyka się białych aniołów; na jednego białego przypada sto miljonów czerwonoskórych, nierozumiejących po angielsku. Dlaczego to tak?
— No, to można zauważyć w każdym ze stanów i na każdem terytorjum amerykańskiego kawałka nieba, na którym się znajdujecie. Próbowałem tu kiedyś iść przed siebie cały dzień, przebyłem miljony miljonów mil, minąłem całe chmury aniołów, ale nie widziałem pośród nich ani jednego białego i nie słyszałem ani jednego słowa, którebym mógł zrozumieć. Bo Ameryka, widzicie, była przez biljon lat albo i więcej zajęta przez Indjan, Azteków i inne tym podobne narodowości, zanim stanęła na niej stopa białego człowieka. W ciągu pierwszych trzystu lat od czasu odkrycia Ameryki przez Kolumba białych było w niej bardzo skąpo, włącznie nawet z posiadłościami brytyjskiemi; na początku ubiegłego wieku było tam białych wszystkiego jakieś sześć do siedmiu miljonów, powiedzmy: siedem; w 1825 r. — dwanaście do czternastu miljonów; powiedzmy dwadzieścia trzy miljony w 1850 i czterdzieści milionów w 1875. Roczny procent śmiertelności nigdy nie przewyższał u nas dwóch. To znaczy, że w pierwszym roku ubiegłego stulecia umarło 140.000; w 1825 r. — 280.000; 500.000 w 1850 r. i około miljona w 1875. Będę brał okrągłe cyfry i będę uważał, że w Ameryce wymarło dotąd pięćdziesiąt miljonów białych — niech będzie sześćdziesiąt, nawet sto; trzydzieści czy czterdzieści miljonów tu nie ma żadnego znaczenia. Teraz