Strona:Mark Twain - Tom Sawyer jako detektyw.djvu/147

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

fellow zamieszkuje w Stanach Zjednoczonych jakgdyby Longfellow sam jeden zajmował całe Stany Zjednoczone i jakgdyby kraj ten był tak mały, że jeżeliby ktoś rzucił tam kamieniem, nie mogłyby nie trafić Longfellow’a. Mówiąc między nami, gniewa mnie to lekceważenie i chłód, z jakim ludzie z tych dziwacznych światów poza naszym systemem traktują nasz mały światek, a nawet cały nasz system. My wprawdzie jesteśmy dobrego zdania o Jowiszu, bo nasza ziemia to kartofel w porównaniu z nim. Zato w innych systemach istnieją światy, wobec których i Jowisz wyda się ziarnkiem gorczycy — taką jest naprzykład planeta Gubra, której w żaden sposob nie możnaby pomieścić w orbicie komety Halley’a, nie psując całego urządzenia. Turyści z Gubry (mówię o ludziach, którzy na niej żyli i umarli — o ludności miejscowej, że tak powiem) otóż ci turyści przyjeżdżają czasem tutaj i rozpytują o nasz świat; dowiadując się, że jest tak mały, iż fala elektryczna może go obiec wzdłuż równika w jedną ósmą sekundy, natychmiast łapią się za coś, na czem się można oprzeć, i zaczynają pąkać ze śmiechu. Potem wkładają w oko lupę i zaczynają nas oglądać jak jakiegoś maleńkiego owada. Jeden z nich zapytał mnie, jak długo trwa nasz dzień; kiedy mu odpowiedziałem, że przeciętnie dwanaście godzin, był zaciekawiony, czy moi współmieszkańcy wobec tak śmiesznego „dnia“ uważają za potrzebne myć się co rano. Ci ludzie z Gubry nigdy nie ominą sposobności rzucenia nam w twarz przy spotkaniu, że ich dzień trwa trzysta dwadzieścia dwa naszych lat. Ten, który informował się u mnie o nasz dzień, był dopiero wyrostkiem: