Strona:Marja Kossak-Jasnorzewska - Zalotnicy niebiescy.djvu/58

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

MARYSIADo Lotki. Patrz, jaki piękny ten kapitan — to obcowanie z niebezpieczeństwem tak ich uszlachetnia... chodźmy, chodźmy... bo się jeszcze zakocham! A nie zapomnij zwrócić pani puderniczki!
LOTKAPuszczając ramię Nieborowskiego. Proszę — oto jest... Boże, Boże, po co ja się mieszałam do tych lotników!
NOLABiedne dziecko! Niech pani nie traci nadzieji. Wychodzą razem z Nieborowskim. Marysia ogląda się jeszcze na Jastramba.
LOTKAJeszcze od progu. A prosiłam, żeby wysoko nie latali! Gdy się kocha kobietę, to się jej nie naraża na taki przestrach. Rozumiem, ładnie, niziutko pofruwać. Robi słabiutki gest latania, ale z tragizmem. A nie tak!
MARYSIADyskretnie. Zawiele masz pudru, tu, z lewej strony...
LOTKASzeptem. Kiedy już lusterko oddałam! Nie męcz mnie! Dowidzenia pani doktorowo...

SCENA 15: NOLA, JASTRAMB.

NOLANajbliższym autobusem pojadę do szpitala. Ty ze mną?
JASTRAMBNie mogę. Pauza. Nola patrzy na niego. Rozmawialiśmy przed godziną. Ja i oni... obrażali mnie każdem słowem. Nie warci są życia. Nie żałuję ich!
NOLACofając się. Coś ty powiedział?...
JASTRAMBTo, coś słyszała. Mówiłem wyraźnie.
NOLAZasłaniając oczy. Nie żałujesz ich? — Wczoraj ty mnie sądziłeś, dzisiaj ja słyszę od ciebie wyznanie nie do darowania! Moje błędy były niczem wobec twojego...
JASTRAMBPrzyjmij mnie takim, jakim jestem.
NOLAŁamiąc ręce. Nie, takim nie mogę! Stajesz mi się obcy! Giniesz mi w tej katastrofie!