Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

z nim począć. I modliłam się z nim razem głośno, i żegnałam go krzyżem świętym, i głową o mur omal nie tłukłam. Ciągle mu tylko te dzwony i te dzwony huczały. Potem jakoś się Pan Bóg zlitował, że mu dał usnąć nad samym ran-