Strona:Marian Gawalewicz - Dusze w odlocie.djvu/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Proszę łaski pana, gdzie tu doktor?...
— A czego chcecie?... po poradę?...
— Nie, tylko pan Gierda mnie przysłał, a właściwie to z apteki naprzeciwko pedzieli, co doktora można stąd sprowadzić, kiedy tak nagle potrza.
— O cóż chodzi?...
— No, o doktora, skoro mówię.
— To też mówcie, ja jestem doktor.
Spojrzała na mnie z pod oka niedowierzająco i głowę odwróciła.
— Gdzieżby też?... taki młodziusieńki i jużby miał być doktorem!...
Nie chciała ze mną nawet czasu tracić na rozmowie.
Jakoś ją jednak przekonałem,