Strona:Maria Wirtemberska-Malwina.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i na przyszłość obojętność. Żadne zdarzenie już mi bardzo dokuczyć nie może; spokojność staje mi za szczęście, a oddanie się zupełne Opatrzności zastępuje zupełnie nadzieję. — Tak mówił mnich i pęk goździków pierzastych, który trzymał w ręku, oddając Malwinie dołożył: moje dziecko, przyjmij te kwiaty, które na mojem oknie wyrosły, i na nie patrzając wspomnij czasem starego Ezechjela, a wśród zabaw wielkiego świata niekiedy przypomnisz sobie, że i w ponurym klasztorze i pod grubym habitem pogodnie serce bić może, kiedy sumienia spokojnego żadna zgryzota nie trwoży. — Malwina z uczuciem pożegnała starego Ezechjela, i kilka kroków uszedłszy, inakszy znów obraz jej się ukazał. Hałaśny ruch gospodarskiego stołu w uczęszczanej oberży zastąpił ciszę klasztorną. — Wojskowi od piechoty i od jazdy; kupców kilku na jarmark przybyłych; szlachcic stary w piaskowej opończy; młodzik w szerokim surducie, niezmiernym kołnierzu, z czubem nastrzępionym; aktor wybladły; oficjaliści od różnych dykasterjów; żyd bogaty; z posępnym czołem bezżeniec, co w domu obiadu nie miewa; doktor, co już do domu na obiad trafić nie mógł, i wiele innych mniej więcej ciekawych figur stół ten wkoło obsiedli. Butelek dość było na stole, wrzawy dość w pokoju. Wszyscy stołownicy razem gadali; w rogu sali panienka nieszpetna na złej grała harfie, której stary basetlista i skrzypek niepoczesny towarzyszyli. Gospodarz domu z serwetą w ręku uwijał się na wszystkie strony. Drzwi ustawnie przytwierano, a wieczne dryndulki, tłukąc się po bruku i łącząc się do tysiącznych ulicy hałasów, czyniły tę scenę najdoskonalszą przeciwnością ciszy i pokoju.
Malwina cofnąć się chciała, lecz żal jej było znacznej kwoty, której się spodziewała przy tak licznem zgromadzeniu. Weszła tedy i bynajmniej tego nie żałowała, bo jaki taki, wojskowy czy cywilny, z prowincji przybyły szlachcic, równie jak modny mieszkaniec miasta, stary czy młody, bogaty i ubogi, gospodarz domu, nareszcie kapela niepoczesna, wszyscy podług stanu i możności, chętnie i z najlepszem sercem zbiór jałmużn dla ubogich podsycili.
Ta uprzejma uczynność rozrzewniła Malwinę i z uniesieniem pomyślała, że miłosierdzie, ten święty przymiot, nierozdzielnym jest w duszach polskich z gościnnością starodawną, z szlachetną odwagą, i przywiązaniem najczystszem do Ojczyzny. — Te właściwe narodowe cnoty, których wieki nieszczęść, zniszczenie kraju, bieg czasu,