Strona:Maria Steczkowska - Wycieczka na Babią górę.djvu/8

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

i śmiészyło, że oni sami nie wiedzą w czyjéj zostają służbie. Na kilkakrotne moje zapytania do kogo należy huta, coraz to inną odbiérałam odpowiedź. Kilku powiedziało poprostu, że nie wiedzą czyja to huta; drudzy mówili że książęcia (jakiego?), inni że grafa Potockiego. Jeden powiedział przecież prawdziwe nazwisko właściciela, ale tak dziwnie przekręcone, że go w żaden sposób zrozumiéć nie mogłam i dopiéro w Zawoi dowiedziałam się, że tak makowska huta, jak i tamtejsza hamernia, należą do hr. Ludwika Filipa de Saint Génois. Obejrzawszy powierzchownie fabrykę, ruszyliśmy w dalszą drogę do Zawoi, u stóp Babiéj góry położonéj.
Ćwierć mili za Makowem, nieco w bok na lewo, leży wieś Żarnówka, w dolinie zamkniętéj wysokiemi górami. W Białéj, dość nędznéj wiosce góralskiéj, Skawica płynąca z pod Babiéj góry, łączy się ze Skawą, któréj brzegiem jechaliśmy dotąd z Makowa. Wraz ze Skawą skończył się i bity gościniec, a kamienista droga wijąca się nad brzegiem Skawicy, prowadziła nas odtąd głęboką doliną, w któréj leży po obu stronach rzeczki rozsypana, bardzo rozległa wieś Skawica. Okolica coraz więcéj ożywiona i coraz piękniejsza, zajmowała nas tém więcéj, że tak długo mieliśmy przed oczyma krajobraz dziki i bez żadnego powabu. Po obu stronach doliny ciągną się bardzo wyniosłe góry, odziane pięknemi jodłowemi lasami, śród których tu i owdzie zielenią się śliczne polanki. Łąki różnobarwném strojne kwieciem, ścielą się po brzegach bystréj Skawicy, która z hukiem i szumem toczy swe spienione wody w kamienistém łożysku i tym szalonym pędem zdradza zaraz górskie pochodzenie swoje i blizkość skalistéj kolébki. Ta rzeczka jest prawdziwém dobrodziejstwem Opatrzności dla tutejszych mieszkańców, bo ułatwia przemysł, do którego uciekać się muszą koniecznie, aby zaspokoić potrzeby życia w okolicy tak nieurodzajnéj i niesposobnéj do uprawy. Liczne tartaki, młyny, folusze, stosy desek i gontów, sztuki bielącego się płótna, świadczą o zabiegliwości i pracowitości górali. Z okolic to Makowa ciągną na targ do Krakowa owe karawany wózków, naładowane gontami lub deskami. Trudnią się oni także spławem drzewa, co dawniéj, zwłaszcza kiedy drzewo było tańsze, znaczne przynosiło im korzyści. Padają olbrzymie jodły na tych olbrzymich górach rosnące, podcięte siekierą górala i same staczają się na brzeg rzeki ze stromych, prostopadłych prawie pochyłości. Tu dopiéro zbijają je w tratwy. Składają się one zazwyczaj z sześciu do dziesięciu okrąglaków, złączonych z sobą zapomocą poprzecznych sztuk drzewa. Ładują na nie deski, łaty, gonty, lub drzewo w łupkach. Zwykle dwóch górali kieruje tratwą. Spław odbywa się na dwóch głównych rzekach w tych stronach, na Skawie i Sole, z których piérwsza wpada do Wisły poniżéj Zatora, druga pod Oświęcimem. Statki góralskie płyną nieraz aż pod Kraków. Spław odbywa się najpomyślniéj gdy wody nieco przybędzie; na małéj bowiem wodzie statki osiadają na mieliźnie, w czasie zaś wielkiéj powodzi spadek jest zbyt nagły, a kierowanie tratwami bardzo trudne i niebezpieczne. Jednakże górale odważają się niekiedy na takie niebezpieczeństwo i wtedy dają dowody przytomności umysłu, zuchwałéj śmiałości i poświęcenia w ratowaniu zagrożonych śmiercią.
Ze Skawicą ciągnącą się z milę, łączy się może jeszcze rozleglejsza wieś Zawoja. Obie razem stanowiły dawniéj jednę wieś pod nazwiskiem Skawicy; późniéj dopiéro rozdzieliły się: jedna część nazwała się Zawoją, druga przy dawném pozostała mianie. W obu tych wsiach nie uderza smutny widok nędzy, owszem, chaty duże, pięknie zbudowane, ocienione jesionami i owocowemi drzewami, ciągnące się nad brzegiem rzeki lub rozrzucone po pochyłościach gór, dodają okolicy malowniczego wdzięku. Ale nie łudźmy się tym pozorem dobrego bytu. O drzewo budowlane łatwiéj tu niż gdzieindziéj, przytém każdy prawie góral umié ciesiołkę, nie tak więc trudno przychodzi mu wystawić porządne budynki, w których ma wielkie upodobanie. Gdybyśmy jednak zajrzeli do wnętrza takiéj chaty, o jakże często widok głodu i nędzy przejąłby serce nasze boleścią! Kamieniste góry tych okolic, cienką tylko warstewką jałowéj ziemi powleczone, pomimo najmozolniejszéj uprawy, nic nie wydają prócz owsa, który choć na oko pięknie i bujnie wygląda, bardzo jednak skąpo ziarna wyda-