Strona:Maria Steczkowska - Obrazki z podróży do Tatrów i Pienin.djvu/107

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Wspomniona ścieżka, wznosząc się coraz wyżéj, doprowadziła nas wkrótce na grzbiet skalistéj Świstówki po któréj uboczu się wije. Tu zatrzymaliśmy się na chwilkę dla wypoczynku. Teraz, stojąc na bezpieczném i dość obszerném miejscu, śmiałém okiem mogliśmy zmierzyć przebytą drogę i rozpatrzyć się w olbrzymich cudach otaczającéj nas natury. U stóp naszych przepaść głęboka, straszna! To dolina Roztoki którą przebywaliśmy przed kilką godzinami; długa na trzy ćwierci mili, patrząc z téj wysokości zdaje się nie mieć więcéj nad parę set sążni. Wołoszyn dziki, nagi, podarty, ale obok tego wspaniały i piękny, przedstawił nam się w całym prawie ciągu. U stóp jego, na dnie przepaści, wije się owa szalona Roztoka, jakby wąziutka biała wstążeczka. Nie wiedząc, trudnoby nawet rozpoznać że to potok, gdyż ruchu wody najbystrzejsze nie dostrzeże oko. Na lewo, to jest na zachód, otwiera się rozległa dolina Pięciu Stawów, dzika, odarta, straszna. Dokoła piętrzą się nagie, skaliste turnie, dźwigające w niebo dumne, śniegiem świecące iglice. Stąd majestatycznie przedstawia się Lodowa turnia (8324 st.), szczyt Gierlachowski (8414 st.), Ganek (8021 st.) i inne spizkie olbrzymy. Od ciemnych opok, rażąco odbija białość śniegu leżącego obficie po wszystkich wiérchach. Przewodnicy pokazują stąd zwykle i Łomnicę, dogadzając ciekawości podróżnych; mogę jednak zaręczyć że jéj tu wcale nie widać, gdyż zasłania ją Lodowy szczyt. Ku wschodowi rozstępują się granitowe ściany olbrzymów i w głębi najcudniejszy przedstawia się krajobraz, niby ogród nadobny, którego wdziękiem natura tak tutaj groźna, dzika, zmartwiała, łagodzi nieco surowość swego oblicza. Ujęta w skaliste ramy, roztacza się w dali część spizkiéj i wschodniopółnocny brzeg doliny nowotarskiéj; niepewnemi barwami rysują się na widnokręgu od północy grzbiety Bieskidów, stąd wyglądające jakby nie wielkie