Strona:Maria Rodziewiczówna - Szary proch.djvu/191

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

chleba, Jan umyślnie rozmowę o czem innem wszczął i po chwili spokój pozorny powrócił. Potem Rozalkę w gościnnej izbie ułożono do snu i cisza zaległa chatę. Tylko Wawer w swym alkierzu długo usnąć nie mógł, rozdrażniony, niespokojny, z głową pełną dzikich projektów...
Nazajutrz po śniadaniu Rozalka, mimo próśb i protestów, mimo perswazyj mężczyzn i płaczu kobiet, zabrała się do dworu. Ucałowała ręce starego, uściskała siostrę i chciała już iść, gdy Wawer wstał i na progu ją zatrzymał.
— Nie będzie tak — rzekł. — Nie pójdziecie jak żebraczka, piechotą, ale pojedziecie wozem, jak gospodarska córka i siostra. Piotr zabrał do pługa bratnie konie, ale w stajence stoją kobyły dereszowate, com je ojcu na gospodarkę kupił. Odwiózłbym was sam, ale ludzie gotowi plotkę jaką krzywdzącą zbajać, więc Andrzej was odstawi porządnie, aż pod bramę dworską. Tak będzie ładnie i stosownie.
Rozalka spojrzała nań wdzięcznie, a Andrzej, nawykły słuchać, jak ojca, tego brata bogacza, już drabiak wyścielał kilimkiem.
Tak tedy pojechała Rozalka sierota, wysoko na wozie, parą spasłych, żmujdzkich mierzynów, przeprowadzona aż za wrota przez całą rodzinę, pobłogosławiona przez Jana.
Drabiak podskakiwał a klacze Wawrowe parskały raźno. Ona się długo oglądała za siebie i aż do zawrotu u figury widziała jeszcze, jak Wawer przed furtką stał i za nią patrzał rozkochanemi oczami a wiatr mu z odkrytej głowy włos rozwiewał, który