Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/66

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mowe — na białogłowy niektóre. Głuszył wszystko śpiew i śmiech, opowieści i przechwałki, jakby wszyscy pijani byli. Zaraz też rozporządzono, że jeńcy do robót będą użyci w dzień, a zamykani do więzień w nocy!
— Ot — nie lamentuj, Glon! Będzie znowu komu ziemię orać i kosić. Możesz znowu pługi kuć!
Ale Glon na jeńce patrzał, jedne słabe i ranne, inne osowiałe i senne, inne ponuro z pod brwi patrzące, i rzekł:
— Taka to będzie i robota. I taki da plon ziemia, ile ochoty i sporu będzie w tych rękach.
— Nie bój się! Muszą robić — a nie zechcą, to jest na ochotę głód i batóg! Zobaczysz jak się odgrzeją.
Glon wiedział z praktyki, że najlepiej milczeć. — Pobył wśród nich mały czas, a potem znowu do swej budy umknął.
A tymczasem gdy się ludzie przejedli, przepili, przegadali — zaczęli się nudzić — bez roboty. A robotą już nazwali bojowanie. Poczęli się tedy między sobą gwarzyć o honory i zaszczyty, o miejsce i głos, o różne błazeństwa, które sami wymyślili