Strona:Maria Rodziewiczówna - Rupiecie.pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Aż słyszy:
— Złodzieje, zbóje, gałgany! Gonić ich, bić, siec!
I tłum już się zbiera do pogoni, już chwyta za miecze i noże.
— Co oni zrobili? — pyta Glon. — Ubili kogo?
— Wiadro nam ukradli — wiadro studzienne. My ich nauczym — ręce poobcinamy! Na kolanach, w zębach nam wiadro odniosą.
— Oszaleliście! — woła Glon, zgrozą zdjęty. — O drewniane studzienne wiadro będziecie wojnę toczyć, ludzi mordować! Opamiętajcie się — ja wnet moje własne, większe, kute, nowe wiadro u żórawia uczepię! Oszaleliście, opamiętajcie się!
Ale go już nikt nie słuchał. Wszyscy wrzeszczeli, wygrażali — chwytali co było pod ręką do bicia, i jedni konno, inni pieszo — pognali za kupcami. A Glona też porwała furja, i jakby przeczucie, więc jak był duży i siłacz straszny — uchwycił w swe łapy Greka, potrząsnął i cisnął w studnię.
— Będziesz ty wiadrem, szatanie! — wrzasnął.
Był pewny, że mu śmierć uczynił, a taki