Strona:Maria Rodziewiczówna - Nieoswojone Ptaki.djvu/188

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

— obie strony są ze siebie niezadowolone, a na mnie się to krupi. Mam tu dla ciebie pieniądze: hrabia przyniósł i zostawił trzysta rubli, co mam z tem zrobić, bo się boję złodziei.
Hrabiostwo do Orlina nie wyjechali dotąd z racji tych lektorek. Stara ma takie wymagania i grymasy, że nikt jej nie dogodzi i nie rozumiem, jak ty tam mogłaś wytrzymać. U nas wszystko pomyślnie, ale nam za tobą i dzieckiem tęskno! Nie mogłaś to się bez tego męża obejść — nie byłoby tej całej chryi. Jeśli się zdecydujesz pisać do męża, to list mi przyślij. Zobaczymy, jaki się okaże“.
Stankarowa poczerwieniała z oburzenia na samą myśl o prośbie względem tego człowieka. Jak bicze bolały ją jego cyniczne słowa, żądania, rozkazy. Umrze raczej, niż się do niego zwróci z prośbą!
Obraziły ją też pieniądze hrabiny, więc odpisała natychmiast gorączkowo, pomimo, że miała już ledwie kilka rubli jako cały fundusz i żadnej nadziei na poprawienie finansów.
„Należy mi się od hrabiny sto siedm rubli. Niech pani je weźmie dla skwitowania mojej należności, a resztę proszę jej oddać. Męża o nic prosić nie będę. Niech się dzieje co Bóg da! Dotychczas mam spokój i szczęście, że dobrych ludzi na drodze spotykam, a snać grzechu nie popełniam tym buntem, jeśli mi Bóg dziecko zdrowe chowa.“