Strona:Maria Rodziewiczówna - Magnat.djvu/133

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

za syndyka. On się na wszystkiem zna, wszystko zrobi, na wszystko znajdzie czas. Opowiadałem już pani, jak mi matka pańska ślicznie poreperowała ornaty.
W tej chwili weszła hrabianka. Ukłonił się jej zdaleka. Podała mu rękę i rzekła:
— Byłam dzisiaj na łyżwach aż pod Mniszewem. Pyszny tor. Tam u pana jakiś bajeczny połów na stawie. Cała gromada chłopów w podziwie.
— Nie tyle z podziwu się zbiegli, ile zapewne w chęci złodziejstwa — odparł z uśmiechem.
Zwrócił się do pani.
— Jestem na rozkazy, o ile potrafię. Należy przede wszystkiem zrobić kosztorys dachu i ścian, To miejscowi rzemieślnicy zrobią. Co do wnętrza, składam berło. Na to trzeba artystów i znawców.
— Wnętrze ja biorę na siebie! — rzekła hrabianka. — Przyślę panu rzemieślników i malarzy z Warszawy.
— Co tylko w mojej mocy i wiadomości, tem służę.
— Dziękuję panu za uprzejmość! Bałam się że mi pan odmówi dla braku czasu i ksiądz proboszcz mnie nastraszył, że pan jest bardzo...
— Nieokrzesany i dziki! — dokończył. — Kiedyżem proboszczowi co odmówił?
— Nie odmówiłeś, ale jesteś okropnie dumny, obraźliwy. Jabym ci nigdy i nie śmiał proponować.
— To mnie proboszcz nie poznał. Ja tylko odmawiam, gdy mnie chcą nająć. Ale usłużyć każdemu gotowvm. Czasu mam dosyć. Co dla mnie ten mały Mniszew? Zimą nie mam literalnie co robić!
— Jeśli pan jest na dorobku — wtrąciła hrabianka — dlaczegóż pan nie chce spieniężyć swego