Strona:Maria Rodziewiczówna - Jaskółczym szlakiem.djvu/200

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Ciekaw jestem naco, kiedy niedawno trzewiki dostała? Teraz ja nie chcę; powiedz jej to odemnie!
Adaś wyszedł i po minucie wrócił.
— Panna Jadwiga kazała ci wręczyć trzy ruble — rzekł cicho.
Stefan obejrzał papierek nieufnie, jak lis gałki z trucizną.
— To nie te, tamte widziałem, były trzy pojedyncze — rzekł. — Ty pewnie swoje dajesz, to ja nie chcę.
— Ależ gdzie tam! Musiała rozmienić.
— No, to powiedz: dalibóg! Bo ja cudzych pieniędzy nie chcę, nie brałem i brać nie będę.
I Adaś powiedział: dalibóg, zaczerwieniony, dumny, przekonany, że już ma do tego prawo.
Różycki, niby rozmawiając ze Stockim, scenę tę śledził jednak uważnie i uśmiechał się.
Teraz już Stefan śmiało wziął pieniądze i odwołał żyda, który niedaleko odszedł od progu.
Zaczęło się znowu próbowanie, Adaś został wezwany do rady i z cierpliwością anielską przebierał harmonje. Nareszcie wybór zrobiono i Stefan dobył pieniądze z wytartej portmonetki własnego wyrobu.
Dobry humor mu wrócił.
— No, to już teraz pójdziemy! — rzekł Adam.
— A, niech tam! Pójdę, niech się błaźnica nie męczy, ale wezmę z sobą harmonję, dobrze?
— Dobrze, dobrze!
Stefan zaczął szukać czapki, kupił papierosów mniej smrodliwych i nareszcie wyszli w przykładnej zgodzie.
— Szkoda, że nie masz siostry i że jesteście cioteczni — rzekł Różycki do Konstantego. — Ten Stefan zdałby ci się w Algierze.
— On mnie już pytał, czy mamy tam rzekę i ryby. Niedaleki jest od dezercji z Pryskowa! — odparł Kostuś.
— I wierz mi, zabierajcie go, bo tu się zmarnuje, a teraz jeszcze to dobra rada! Zostajesz? — spytał.