Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/252

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

część tego popełnił, co mi zarzucają — plotkując — tobym wart kryminału i piekła. A u ciebie w gospodarstwie, córuś, co dobrego?
— Wszystko dobrze, tatusiu! Żyto sypie doskonale. Sprzedałam karmniki i gęsi — bo ceny spadają.
— Masz rację. Mam wrażenie, że nadchodzą znowu trudne czasy — i znowu okres biedowania.
— Nie długa była ulga. Ale oto i Jelec na swojem postawił. Pisał do Idy. Nabraliśmy mocy wszyscy!
— Ba, żebyż wszyscy! — stęknął Białozor. — A gdzie wuj Kajetan?
— Pojechał obejrzeć pasiekę u Nietykszy — chcą sprzedać, bo ogrodnik odchodzi.
— To ma być na twój posag do Łuczy — mówił mi pod sekretem! — zaśmiał się pan Michał. — A pokażno list Michasia! A zatem znowuż trąbić się zachciało!
— Stryjowi tęskno za faworytem! — uśmiechnęła się, podając list.
— Nie tyle tęskno, ile trwożno, by go nam nie zbałamucili. W domu z tobą dobrze i spokojnie.