Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/246

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wym Roku, a ja do Terki. Jesienią jakeś chciał, stryj kupił szczep owocowych i posadziłem je w Łuczy osobiście. I trochę róż także przed domem. Kulesza dobrze się sprawia. Jesienią skupiliśmy po jarmarkach sto owiec, bo były bardzo tanie, a stryj rachuje, że to będzie początek inwentarza, i że z tem najmniejszy kłopot. Edmund trwa na posadzie, a że jakaś ciotka zapisała mu trochę gotówki i klejnoty — chce kupić dom w Brześciu i skoro dzieci zaczną podrastać, zabierze tę gromadkę do szkół. Ale to dopiero projekt za trzy lata. W tym roku nic tam nie przybyło, a jedno z bliźniąt umarło.
„U nas na Matkę Boską Gromniczną prymisja Gabryka. Pamiętaj być myślą i pamięcią z nami. Mówił, że za nas się modlić będzie. Posyłam Ci kilka książek co najładniejsze, które w tym roku wyszły. A podzieliliście się opłatkiem, poczciwe robociarze? U naszego stołu były wasze miejsca. Myślę, że jest takie radjo duszne, które nawzajem słyszymy! Prawda? U nas, Bóg łaskaw. Rok był dobry i ceny możliwe. Ojciec Moroczną się opiekuje i bywamy u siebie. Ciotka Ludwika często tam prze-