Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kolejonych. Ano — niech pjonierami chociażby będą!
Zgarnął przysłane pieniądze.
— Wydam to na geometrę, który raz przecie Łuczańskie wypasy i sianożęcie zmierzy i okopcuje. Trudno przy obecnych podatkach rządzić się cenami z czasów Jagiellonów...
W parę miesięcy potem przyszedł list od Sawickiego:
„Szanowny Panie Doktorze. Robimy mydło. Cuchnie to i brudne, chociaż ma służyć do czystości, a właściwie służy panom Jenkins, Slate et Comp. Limited, do robienia funduszu. Arachidy to taki orzech, który Negry wtykają w piasek, i potem sam rośnie. Jest tego sterty, które pan Dżilik waży, sprawdza i magazynuje — a ja mielę. Papranina obrzydliwa. Angliki — zupełnie inny gatunek jak Francuzy — mało gadania, rygor spokojny — ale nieubłagany. Na innych ludzi patrzą z obojętnością, jako na stworzenia przeznaczone do spełniania woli synów Wielkiej Brytanji. Ale płacą dobrze i są sprawiedliwi. Dobry, rachunkowy gospodarz, który o inwentarz roboczy dba. Mamy pomieszczenie i wikt przyzwoity