Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/215

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

położenia bez wyjścia, a nad ludzkiemi prawami i nakazami jest Bóg dla tych, którzy weń wierzą niezachwianie, wiernie i stale... Pani trzeba wyzdrowieć, skrzepić się i ufać w bożą opiekę i rząd.
— Państwo już tyle dla nas zrobili, — wyjąkała, wstając, i wydostając z szuflady w stole gruby pakiet urzędowych papierów.
— Zwykła sąsiedzka powinność. Córkę zabiorę, bo ona u mnie całą gospodynią — ale ciotka Ludwika pozostanie i pomoże. Niech pani będzie spokojna i liczy na mnie.
Gdy wracali do Nietroni, Ida się odezwała:
— Tatuś już pewnie ma plan ratunku dla tej niedołężnej gromadki.
— Nie, bom się w tych papierach nie rozejrzał. Ale opadły mnie dziwne podejrzenia i wątpliwości. Czy chciano tych ludzi istotnie ratować temi pożyczkami i kredytami — nie biorąc pod uwagę psychiki tej klasy — czy też był to pomysł nienawiści, by tych pozostałych tu Polaków zniszczyć, rachując na ich lekkomyślność, łatwowierność, nierachunkowość, amatorstwo lekkiej pracy — i to nieszczęsne: „jakoś to