Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/178

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Sam czarny jak kominarz — smaruje wszystkich na murzynów, sam bankrut — uczy i krytykuje finansistę, sam głupiec nie uznaje żadnego rozumu. Sam bez zasad honoru, czci i sumienia — plwa na każdy autorytet. — Próchno — zetlała płachta grobowa! To nie warunki i stosunki usuwają w grób i nicość, to własna nicość i śmierć duchowa. Pamiętasz, cośmy kiedyś czytali w Nietroni — coś ty nazwał: „Manifest jedynastu“ — taki apel do dworów polskich na Kresach. Tylko jedynastu uznało winę — dało świadectwo prawdzie. A ja ci powiadam, chłopcze, że bez winy własnej niema zguby, i bezkreśna jest moc ludzka i wytrwanie, gdy naprawdę w Boga wierzy i bliźniego kocha. Poza tem głupota wszystko i tuman złudy! No — i panowanie złych mocy! — A każdy zły nie tyle jest zły — co głupi, bo najgłupszą głupotą jest niepojęcie — że szczytem mądrości jest dobro — póki ludzie tego się nie nauczą — póty na ziemi będzie piekło!
I pan Michał zaczął znowu gwizdać, ale już nie przedrzeźniał kosa, lecz poświstywał starą, bardzo starą piosenkę.