Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.



VIII.

Jelec zabrał z majątku jednego konia — i przepadł bez wieści, a na Łuczę tymczasem spadła powódź nieszczęść i awantur. Kuleszowie nie mogli sobie dać rady, a nie wiedzieli, gdzie go szukać po świecie, myśleli, że przychodzi na nich koniec świata. Więc, gdy wreszcie po dziesięciu dniach ukazała się w bramie łysa kobyła, wypadli i oni i Bućko i Suhak i obstąpili go, recytując wszelkie niefortunne wypadki. Najgłośniej wołała Kuleszyna, która go wypiastowała i pozwalając sobie najśmielej na wymówki.
— Miłosierdzia i litości pan nad nami i nad sobą nie ma. Tyle czasu za domem być — a tu Sodoma Gomora.
Jelec był rozpromieniony — jakby wedle rady pana Michała patrzał na życie przez tęczę, więc począł podśpiewywać:
Nie chodź, Marysiu, do dwora
Bo tam we dworze, pożal się Boże
Bo tam Sodoma, Gomora!