Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/167

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Nie patrz na życie jak na kroplę wody przez mikroskop — patrz na tę kroplę przez słońce — będzie tęcza! — rzekł pan Michał.
— Wybrnąłeś z błota na drogę; zmęczonyś tem szamotaniem. Skrzepisz się, otrząśniesz — szlak zobaczysz, cel, kierunek — i coraz łatwiej pójdziesz. Przecie my z tobą! — zakończył Białozor, kładąc mu rękę na głowie.
Jelec rękę tę ujął — i pocałował.
A Ida wstała, by odejść, spojrzała na niego, objęła jego głowę dłońmi i pocałowała go w oczy i prędko wyszła, czując na ustach słoność łez.