Strona:Maria Rodziewiczówna - Gniazdo białozora.djvu/101

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zbiorą w gąszczu i bagnie i tylko rakom korzyść.
Po powrocie do leśniczówki, spoceni i zabłoceni, rzeźwili się kąpielą, jedli i pili z rozkoszą zwierzęcą, spali jak drewna.
Michaś z Adasiem znosili osobliwości: gniazda misterne, cudaczne naroście i czeczoty, rośliny rzadkie i kwiaty, wężowe skóry i na jedynej piaszczystej górze jałowej znalezione żółwie jaja — i krzemienne okrzoski.
Michaś tłumaczył Adasiowi o mieszkaniach ludzkich na takich wydmach, lub na palach wśród jezior, Adaś opowiadał o zjawach i ogniach tańczących nad topielami, o głosach niesamowitych, o wilkach i żmijach z koronami na głowie, o mrowiskach, w których leżą kawałki bursztynu i o duchu niedźwiedzia, który czasem przesuwa się wśród świerków, i kto za nim pójdzie nieznacznie, zawsze znajdzie barć z pszczołami.
Całemi godzinami ćwiczyli się w naciąganiu i celowaniu z kuszy i wreszcie Michaś przyniósł w triumfie ubitą strzałą jaszczurkę, i Adaś postrzelonego i jeszcze żywego młodego borsuka. Było przez cały wieczór