Strona:Maria Rodziewiczówna - Czarny Bóg.djvu/161

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

— Nam go dajcie, nam! — wołano — my jego prędzej sprawimy! Obcasami go zdeptać! Dawajcie szelmę, nihilistę! Dawajcie!
Policja dobyła szabel i rewolwerów. Zaledwie zdołano wsadzić Gregora do oczekujących sanek, wyrwać się z pośród tłuszczy. Ruszyli cwałem, bo wszędy tłum się zbierał, żądny kary i pomsty.
Gregor patrzał, słuchał; strasznym, ponurym ogniem gorzały mu oczy, wreszcie zaśmiał się i plunął.
Wziął od ludu swoją nagrodę.