Strona:Maria Rodziewiczówna - Czarny Bóg.djvu/148

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

u szczytu swego postanowienia. Gdy odbył służbę wieczorną, wrócił do domu i poszedł wprost do swej sypialni. Przechodząc, spytał o ojca, — był na mieście.
W swym gabinecie Sewer przedewszystkiem popalił listy, potem napisał dwa i położył na biurze. Następnie kazał podać wina i odprawił służbę. Wtedy paląc cygara i pijąc, raz ostatni się zastanowił: poco żyć?
Posiadał wszystko, użył do syta, nie miał pragnień, ni chęci, w nic i w nikogo nie wierzył, cierpiał nieznośnie. Nabił rewolwer, włożył lufę do ust, ale się wstrzymał.
Opadła go pijacka myśl, zastrzelenia się w pokoju żony. Ten fakt skomplikuje wypadek, zmyli ludzkie przypuszczenia, że samobójstwem kierowała rozpacz po kochance. Będą sobie głowy łamali, Gizelli ostatecznie dokuczy. Ukrył tedy broń i poszedł.
Czerwone iskry latały mu przed oczami, krew pulsowała gorączkowo, zataczał się. Zdumiona służba usuwała mu się z drogi. U drzwi sypialni żony, garderobiana, na widok jego, przeżegnała się, jak przed widmem. Otworzył te ostatnie drzwi i wszedł.
Gizella modliła się, klęcząc przed wielkim hebanowym krucyfiksem, rozebrana do snu, w dłoniach ukrywszy twarz. Zerwała się, widząc go, zbladła jak marmur. Ujrzał, że łzy miała na twarzy.