Strona:Maria Rodziewiczówna - Byli i będą.djvu/125

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.



VII.

Pan Jagodziński, jurysta, pedagog, korepetytor i mentor młodego Stefana Hrehorowicza, został wybrany na tę zaszczytną posadę po gruntownem badaniu jego usposobień, charakteru, obyczajów, zdolności, sympatyj i zapatrywań politycznych i społecznych.
Pani Oktawja Hrehorowiczowa, matka, badała jego moralność, maniery i religijność, wuj-radca jego poglądy o przywilejach pewnych warstw, a o obowiązkach innych, dziad-prezes rubrykę “błagonadiożnosti.”
Zbierano wiadomości w Radomiu, skąd był rodem i gdzie ojciec jego miał aptekę, w gimnazjum w Siedlcach, gdzie jakoś zdobył wakans chociaż Polak, w uniwersytecie, w kamienicy, gdzie mieszkał, nawet w cyrkule. Ponieważ informacje zewsząd były pochlebne lub żadne, został przyjęty i zajmował się swym pupilem już od lat trzech ku ogólnemu zadowoleniu. Ani między nim a uczniem, ani między nim a domowymi nie było nigdy najmniejszego zatargu i nieporozumienia. Stefan zdawał świetnie egzaminy, w ciągu roku był pierwszym uczniem, wieczory spędzał przykładnie w domu, w święta chadzał na spacer z panem Jagodzińskim, żadnych znajomości z kolegami nie miał, ochroniony był od złych wpływów i stosunków. Rozstawali się tylko na wakacje, które pan Jagodziński spędzał u rodziny, Stefan z matką zagranicą, w górach lub nad morzem.
Troska o zdrowie jedynaka była manją pani Oktawji, obwoziła go po wszelkich stacjach klimatycznych i kąpielach, wiecznie desperując, że jest wyczerpany i zmęczony naukami.
Gdy pan Jagodziński starał się o posadę u hrabiego Ossorji, wiedział, u kogo ma być, i wiedział, jakim ma