Strona:Maria Rodziewiczówna - Błękitni.djvu/150

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Niechże syty będzie ten honor. Wyjadę — nie zobaczę panny Grzymalanki, nie ożenię się z nią i nie wrócę do kraju. Wszystko uczynię wedle matki woli. Za to uczyni mi matka tylko jedno. Nie oddali panny Grzymalanki, aż ona sama o to poprosi — i nie posłyszy od matki nikt żywy tego, o czem teraz mówimy, nie wspomni nikt jej i mego imienia, a matka sama zapomni o tem!
— Masz moje słowo — w zamian za twoje.
— Żeby zaś nie powtórzyła się scena podobna, i matka o honor domu była spokojną, przysięgam zarazem, że jeżeli nie z panną Grzymalanką, to nie ożenię się z nikim, ani teraz, ani nigdy. Zyskuje matka we mnie nowego, prawdziwego księcia — traci człowieka i syna. O te dwa tytuły proszę do mnie nigdy nie kołatać. Sądzę, że załatwiliśmy ostatni między sobą interes.
— Mam nadzieję — sztywnie ozwała się księżna, niezachwiana w lodowatej uroczystości.
Leon przystąpił do stołu i na kartce z pugilaresu wydartej, nakreślił te słowa:
«Ulegając woli matki i konieczności — dzisiaj wyjeżdżam na zawsze z kraju. Dałem słowo niepoślubienia pani, dałem słowo zatem niepoślubienia nikogo. Proszę mną nie pogardzać».
Księżna przeczytała i skinęła głową. Młodzieniec kartę wsunął do koperty i schował do kieszeni.
— Mam nadzieję, że jej nie zmienisz? — syknęła matka.
— Nie byłem dotąd oszustem — odparł bledniejąc.
— Nie znam ciebie i radam nie poznać.