Strona:Maria Bogusławska - Młodzi.djvu/277

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Właśnie, zapisane w niej jest tylko, że państwo złożyli dla ciebie w banku tysiąc rubli.
— To niech mi mamusia rower kupi!
— Nie zawracałbyś głowy. Zaraz będę wydawać pieniądze na głupstwa! To schowa się dla ciebie na czarną godzinę.
— Ja nie będę miał czarnej godziny, wszystkie różowe, bo nieboszczyk pan dyrektor mówił, że ja przez różowe okulary na świat patrzę.
— Ciocia Aniołka przyszedłszy na obiad, oburzyła się, że te pieniądze przyjęłam; mówiła, że takich uczynków nie wynagradza się pieniędzmi, ze powinni państwo łożyć na twoje wychowanie, co rok tyle przeznaczyć, a nie zbyć się jednym razem. A ja mówię: lepszy wróbel w ręku, niż gołąb na dachu. Wiadomo, ciotka poczciwości, ale wariatka!
— O, niech mamusia tak nie mówi na moją Tiutiołkę!
— Pewno, że państwo gładko wywinęli się ze sprawy, a teraz wyjadą i umyją ręce od wszystkiego.
— Wyjadą?
— Tak, jutro wyjeżdżają.
— Na długo?
— Na zawsze.
— Na zawsze?… Jakto na… zawsze?
— No, cóżeś taki niepojęty? To znaczy, że już tu więcej nie wrócą. Dom w Alejach sprzedali… Pani radczyni dawno już wzdychała do mieszkania zagranicą.