Strona:Marcin Ernst - O końcu świata i kometach.djvu/75

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nej ku słońcu, bardziej podlegającej promieniowaniu i następnie, działaniem bliżej niezbadanej siły odpychającej, odrzucana jest z szaloną szybkością w daleką przestrzeń. Rozprasza się ona bez przerwy po przestrzeni, podobnie jak dym rozchodzi się po atmosferze. Że takim, a nie innym jest rzeczywisty charakter ogonów komet, o tem mówi nam jeszcze wiele innych zaobserwowanych zjawisk, których tu jednakże przytaczać nie będziemy.
Ogon komety, jak widzimy, przedstawia nam rodzaj widomej rzeki, którą materya jądra i głowy komety płynie w przestrzeń, ażeby nigdy więcej do źródła swego nie powrócić. Chociaż masa tej rozpraszającej się substancyi jest minimalną, to jednakże nieustanna utrata przez długi przeciąg czasu musiałaby w zupełności wyczerpać zapasy, koncentrujące się w jądrze. Tego zdania był już Kepler, który powiedział, iż komety wypuszczaniem ogonów wyczerpują się tak, jak jedwabniki wydzielaniem nitki. Pogląd ten jednakże nie zupełnie odpowiada rzeczywistości. Wprawdzie na ciągłe odnawianie się ogona wyczerpuje się część materyi komety, ale tylko tej materyi, która na utworzenie ogona jest przydatną, albo raczej tej, która ulega odpychającej sile słońca. Skoro ta materya się wyczerpie, wtedy kometa traci swój ogon i nadal w postaci ogona materyi już nie rozprasza.
Jako dowód powyższego twierdzenia, można przytoczyć fakt, iż wielkie ogony posiadają zazwyczaj komety, których drogi uważamy za parabole,