Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/35

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

storyę oficerom w wyższéj szkolé wojskowéj, w któréj zajmował urzędowe mieszkanie. Byłem tam kilkakrotnie w jego pokoju, gdzie książki zakrywały wszędzie ścianę od dołu do góry, i zastałem go zwykle siedzącego przy biurku z dłngą fajką w ustach.
Profesorska powaga nie opuszczała go w poufnéj rozmowie i w towarzystwie, lecz łączył z nią jakąś spokojną Gemüthlichkeit, a z tego com widział i słyszał o nim, był to człowiek, obok niepospolitéj naukowéj wartości, w stosunkach prywatnych ze wszech miar zacny, dla znajomych dobroduszny i przyjacielski. Dwie córki Zumpta poznałem także u Kupszów; panienki te wtenczas dorastające, przyjemne i wesołe, różniły się, pod względem fizycznym, szczęśliwie od papy i mamy, były bowiem ładne obiedwie, młodsza nawet całkiem udatna i ładna, podczas gdy pani profesorowa, aczkolwiek samą dobroć i skromność widać było z jéj twarzy, mężowi wyglądem swoim Lukrecyi lub Kleopatry przypomnieć nie mogła.
Wdzięczny byłem, panie Ludwiku, Zumptowi nietylko za jego naukę i uprzejmość, którą mi okazywał, lecz i za listy, które mi dał, gdy, wyjeżdżając za granicę, byłem u niego z pożegnaniem. Korzystałem z tych listów i nastręczyły mi sposobność poznania w Paryżu dwóch ludzi dość ciekawych i niepodobnych do siebie. Jeden z nich nazywał się Lajard, figura wtenczas w Paryżu dość znakomita, jako prezydent akademii des inscriptions, zajmującéj się głównie badaniem starożytności. Przypominam sobie, że z méj kwatery musiałem odbywać do niego zupełną podróż, mieszkał bowiem daleko od środka miasta, na pustéj, chociaż okazałéj place royale; nie przyszło mi jednak żałować fatygi, bo przyjęcie znalazłem nadzwyczaj uprzejme, nawet po kilku dniach wywzajemnił się za moje odwiedziny.