Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/36

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Był to typ Francuza jeszcze staréj daty; przez wiele lat domownik i sekretarz Talleyranda, przesiąkł polorem wyższego towarzystwa i przesadzał czasem w grzeczności. Pod względem naukowym trudnił się głównie mitologią Greków i Rzymian i wydał kilka książek dotyczących tego przedmiotu, których, szczerze mówiąc, nie czytałem, chociaż mi je zalecał; ale wtenczas, gdy go poznałem, mniéj się troszczył o bóstwa starożytne, niż o bieżące sprawy polityczne. Liczył się bowiem do wrogów Ludwika Filipa i bratał się z zagorzałymi legitymistami, zostając pod wpływem młodéj żony czarnookiéj i czarnowłoséj, z południowych okolic pochodzącéj, któréj piękna główka marzyła tylko o Karolu X-tym, królu z Bożéj łaski, jak mi go kilkakrotnie nazwała, i o jego obrońcy Berryerze, będącym wtenczas jednym z najświetniejszych mówców w izbie deputowanych. Bardzo żałowałem, że krótki czas tylko korzystać mogłem z tak miłéj znajomości, bo państwo Lajard w końcu lata, w którem przyjechałem do Paryża, wyjechali na dłuższy pobyt do Włoch.
Całkiem inny pojaw przedstawił mi się w owym drugim filologu, któremu mnie Zumpt polecił. Pan Lebas, także członek akademii des inscriptions, a przytem profesor szkoły normalnéj, w któréj kształcą i wychowują przyszłych nauczycieli gimnazyalnych, różnił się od swego kolegi, niskiego, chudego, oględnego i delikatnego, że tak powiem, w ruchach i mowie Lajarda, nie tylko zewnętrzną postawą, lecz i usposobieniem. Słusznego wzrostu i silnéj budowy, miał, chociaż już niemłody, fizyonomię wesołą, objawiającą stanowczość i zadowolenie, a zaraz przy pierwszem spotkaniu łatwy i przyjacielski, okazywał demokratyczną naturę. Była mu ona przecież wrodzoną, bo ojciec jego, niedyś członek konwentu, w ścisłéj żył przyjaźni ze sła-