Strona:Marceli Motty - Przechadzki po mieście 05.djvu/179

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Wszakże teraz z Egiptu i Ameryki, dokąd nas jedna z pierwszych wychowanek pani Herwig niechcący zawiodła, wrócić muszę napowrót do téj pani i, uzupełniając co o początkach jéj zakładu mówiłem, dodać, że przez lat mniéj więcéj trzydzieści nie był on właściwie szkołą, lecz pensyonatem, w którym się dziewczęta, zostając pod ciągłem i bacznem kierownictwem moralnem przełożonéj, kształciły naukowo w rozmaity sposób. Po większéj części brały lekcye prywatne od profesorów lub innych nanczycieli, między którymi, dawnemi czasy, przypominam sobie Cassiusa, Muczkowskiego, Jana Mottego, Jakubowskiego, Królikowskiego, ks. Wróblewskiego; początkujące uczyła panna Katarzyna Herwig, niektóre zaś zwiedzały szkołę Trimaila, a późniéj chodziły prawie wszystkie do Szkoły Ludwiki. Gdy jednak po czterdziestym szóstym roku zmieniły się u nas znacznie okoliczności i wyobrażenia i gdy rodzice z miasta coraz częściéj nalegać zaczęli na panię Herwig, żeby z pensyonatem panien ze wsi połączyła szkołę, do którejby córki swoje posyłać mogli, usłuchała ich życzeń i pod koniec czterdziestego ósmego roku urządziła tu w tym domu trzyklasową szkołę dziewcząt, z dwuletnim kursem w pierwszéj klasie. Ponieważ do najniższego oddziału przyjmowano tylko dziewczynki, które już elementarny stopień przebyły, przeto panienki, po normalnem ukończeniu pierwszego, nabywały, w trzech językach i zwyczajnych szkólnych naukach wiadomości odpowiednich wymaganiom stosunków wyższego towarzystwa. Szkoła ta od samego początku dość znaczną miała liczbę uczennic, zwłaszcza iż o przyzwoite ich zachowanie, moralność i religijne uczucia dbała troskliwie pani Herwig, mając pod tym względem wielką pomoc w swéj córce, profesorowéj Poplińskiéj i w guwernantce pannie Magdalenie Gex, teraz przełożonéj klasztoru Jó-